Jak nie budować wiat rowerowych?

W Milanówku ostatnio nie mamy szczęścia do dobrze przemyślanych inwestycji w bardzo podstawowy element infrastruktury rowerowej, jakim są stojaki. W tym roku pojawiły się dwie duże wiaty rowerowe na ulicy Warszawskiej, które niestety mogą posłużyć jako model do dyskusji o tym, jak nie marnotrawić publicznych pieniędzy na infrastrukturę rowerową.

Na początek jedna pozytywna cecha: wiaty są dość estetyczne i zadaszone. Zadaszenie miejsc postojowych dla rowerów nie jest bynajmniej ekstrawagancją – powinno stać się standardem. Bardzo brakuje takiego rozwiązania np. przy szkołach lub przy stacji kolejowej. Możliwość skorzystania z suchego siodełka własnego roweru po wyjściu z pociągu lub szkoły jest miłe i zachęca do poruszania się po mieście na rowerze.

Estetyka jest rzeczą subiektywną – wiaty są proste, ażurowe, mało ingerujące w otoczenie – raczej nie oczekujemy od takich elementów infrastruktury zbyt wiele. Ważne, żeby mogły pełnić swoją funkcję.

Niestety zadaszenie wiat na ulicy Warszawskiej raczej nie przyda się żadnemu mieszkańcowi – pierwszą i podstawową cechą dobrze przemyślanej inwestycji w stojaki rowerowe jest ich położenie. Wiaty na ulicy Warszawskiej powstały w połowie drogi pomiędzy wiaduktem a ulicą Brzozową oraz pomiędzy Prostą i Herberta. Odległość od stacji kolejowej jest dość znaczna – ponad pół kilometra, w okolicy nie ma żadnych innych punktów, dla których warto zostawić tu rower. Wiaty stoją od wiosny – autorowi niniejszego artykułu nigdy nie udało się zaobserwować na nich żadnego roweru, a wzdłuż Warszawskiej zdarza mi się jeździć dość często.

Wybierając rower jako środek transportu chcemy dojechać bezpośrednio do miejsca docelowego i zaparkować rower możliwie najbliżej. Widać to po popularności stojaków bezpośrednio przy stacji rowerowej – w pogodne, również jesienne dni brakuje wolnych miejsc. Natomiast osoby, dla których zabrakło miejsca przypinają rower do płotu, słupów – blisko stacji. Zupełnie nikt nie wpada na pomysł, żeby jechać pół kilometra dalej do nowych wiat.

Drugim zupełnie nieprzemyślanym elementem tej inwestycji jest sam rodzaj stojaka – tzw. wyrwikółka. Zostawiając rower pod stacją lub szkołą – często na wiele godzin – chcemy, żeby rower był bezpieczny. Nawet, jak zainwestujemy w porządną zapinkę do roweru, to przypinając go tylko za przednie koło ryzykujemy, że po powrocie zastaniemy jedynie to koło. Najbardziej sensowne stojaki, to takie w kształcie odwróconej litery U. PKP PLK, które wyremontowało dworzec w Milanówku już o tym wie i pod stacją powstały właśnie takie stojaki – niestety bez zadaszenia.

Nowe wiaty można najkrócej podsumować w ten sposób: władze miasta odwaliły kawał ciężkiej, bezmyślnej i nikomu niepotrzebnej roboty. Mamy jednak nadzieję, że zostały wyciągnięte z tego nieudanego projektu wnioski na przyszłość. Kolejna wiata na ulicy Warszawskiej powstaje obok budynku straży miejskiej – życzymy wszystkim mieszkańcom wyposażenia jej w porządne stojaki rowerowe w kształcie litery U. Ta wiata ma szansę zostać najbardziej udanym parkingiem rowerowym w Milanówku.

Wiaty rowerowe
Fot. Piotr Bożek
Facebook